Tourne po Europie –  Część 1/3

W tym sezonie zaplanowałem dwutygodniowy jesienny urlop nad wodą poza granicami naszego kraju, tradycyjnie tydzień w Czechach nad jeziorem Jaroslav i tydzień w Chorwacji na Zajarkach. Pełni zapału docieramy z Maciejem nad czeską wodę, stanowisko 6 i 7 do naszej dyspozycji. Na miejscu zastajemy piękną pogodę jak na drugą połowę października, kolory jesieni to przepiękny czas na tygodniową zasiadkę.

Ponieważ siedzieli przed nami koledzy na naszym miejscu info ze zbiornika spływało każdego dnia. Karpie współpracowały, więc czas brać się za obozowisko. Kontakt z pierwszą rybą dostałem pierwszej nocy nad ranem, karp po krótkiej walce wylądował w podbieraku.

Zapowiadało się całkiem fajnie, ale niestety przez kolejne trzy doby byłem bez brania. Maciej złapał pięknego jesiotra 21kg, trzeba przyznać,że powoził nas po zatoce.

Pomimo pięknych spławów w zatoce nic się nie działo. Byłem przekonany, ze jesienne słońce przez te kilka dni ogrzało powierzchniowe warstwy wody i ryba przeniosła się w wyższe partie zbiornika. Postanowiłem to sprawdzić, wypływając z właścicielem zbiornika łodzią na głęboką wodę. Byłem nieco zdziwiony kiedy okazało się,że różnica między powierzchnią a 5 metrami to tylko 0,3 stopnia Celsiusza. Na powierzchni 13.3, a przy dnie 13 stopni moja teoria legła w gruzach ale to kolejne notatki, kolejne doświadczenie. Przy okazji pogadałem sobie z Romkiem na temat pielęgnacji zbiornika i opieki nad nim. To wcale nie taka sielanka jak nam wszystkim się wydaje. Taka woda wymaga odpowiedniego pH, corocznie do wody dodaje się prawie cztery tony wapna, poza tym niedaleko zbiornika znajduje się studnia z której strumieniem dostają się pozostałe środki pielęgnacji wody. Do tego co roku dopuszcza się 30-40 sztuk dorodnych karpi. To normalne,że kilka czasem kilkanaście sztuk pada na wiosnę, okazuje się,że karpie stojące przy dnie podczas holu wchodząc w cieplejsze partie wody najzwyczajniej w świecie przeżywają coś w rodzaju naszego szoku termicznego. W ten sposób słabsze osobniki są po prostu eliminowane. Po kolejnej dobie bez brania w nocy krótkie pik pik z głębokiej wody i nie czuję ryby na kiju. Okazało się,że ryba z całym zestawem przemieszczała się tak powoli,że sygnałki foxa milczały. Niesamowite, karp przepłynął dobre 50m i narobił trochę zamieszania z kolejnym zestawem. Na szczęście nie pozbył się bezzadziorowego waide gapa. Waga wskazuje 28.3kg, piękny duży golec o imieniu Sancho jak się póżniej dowiadujemy, druga po Atilli największa ryba bez łusek.

To naprawdę nieziemskie uczucie dostać tak dużą rybę, dwa lata temu prawie trzydziestka pełnołuska Cipro a teraz… Jest środek nocy, ale nie sposób się położyć spać… Moje zestawy to tradycyjny woreczek z drobnym peletem i długi przypon. Po doświadczeniach z Rainbow stosuję długie przypony przy wywózce, przekonałem się,że nie ma w tym nic złego a w pewnych sytuacjach wręcz pomaga przy zassysaniu i nie myslę tu o głębokim mule. Moje zestawy to tradycyjny woreczek z drobnym peletem i długi przypon. Po doświadczeniach z Rainbow stosuję długie przypony przy wywózce, przekonałem się,że nie ma w tym nic złego a w pewnych sytuacjach wręcz pomaga przy zassysaniu i nie myslę tu o głębokim mule.

Druga część tygodnia to sporo ruchu w wodzie i odbija się to na braniach.

I w nocy kolejne branie. Większość ryb zdecydowanie współpracowała w nocy, zupełnie odwrotnie jak rok temu o tym samym czasie. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć scenariusza, ale ewidentnie widać,że podczas tygodniowej zasiadki po kilku dniach przestoju w braniach zawsze nadchodzi czas intensywniejszego żerowania.

I ostatnie dwa brania tego wyjazdu, pełnołuski 17.8kg

I przed zachodem słońca …

Rano rozstajemy się z Maciejem i lecę na południe,Sancho okazał się być rybą tygodnia, wspaniały czas współżycia z pasją…

Cześć pierwsza z trzech 1/3