Woda, która uczy pokory …

Woda, która nie jednemu jeszcze pokażę figę z makiem. Nie jednemu, któremu wydaje się, że złapał Pana Boga za nogi. Mam tu na myśli, tą część karpiarzy, którym, wydaje się, że wiedzą już wszystko na temat połowu tej ryby. Ta woda weryfikuje wszystko. Dwa tygodnie, które przesiedziałem w tym roku nad tym akwenem, pozwoliły mi ujrzeć wielkie smutki, ale też i sukcesy. Piszę tu nie tylko na bazie swoich doświadczeń ale też na doświadczeniach wędkarzy, których miałem okazję tam poznać.

Widziałem osoby, które, przez tydzień siedziały bez brania, próbując łowić na wszystkie znane im metody. Widziałem karpiarzy, którzy mieli branie za braniem aż tu nagle 2-3 doby bez pika. Sam również tego doświadczyłem. Cała znana wiedza w niczym nie pomagała. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że do złowienia karpia, potrzebny jest karp i to są święte słowa. Czasami nagle ryba znika ze stanowiska i ciężko jest się z tym pogodzić ale tak niestety bywa raz się łowi a raz patrzy jak inni łowią…

Jedno muszę przyznać na pewno! Dużo jeżdżę po polskich łowiskach i dawno nie byłem nad zbiornikiem z tak dużą ilością spławów. Przez dobę siedzenia potrafiłem naliczyć grubo ponad sto spławów! W jednej tylko części jeziora. Przypomnę, że jest to zbiornik kilkunastu hektarowy, na którym karpi pływa nie mało, co wynika z ilości spławów w różnych miejscach jednocześnie. Widać je wszędzie, jedne oczkują inne tańczą na ogonie, dają koncert, jakby z nas wędkarzy się śmiały – takie odnoszę czasami wrażenie. Widać je wszędzie ale, no właśnie jak zwykle jest jakieś ale! Ryby pływają, spławiają się ale nie biorą. I to w tym wszystkim jest najbardziej irytujące. Niektóre miejscówki, okupowane są przez cały rok, raz dają ogrom sukcesu, łowione są 20-stki, których z tego co widzę i słyszę pływa nie mało a raz można przesiedzieć 4-5 dni bez pika. Ryba z tego co zauważyłem bardzo często się przemieszcza. Od czego to zależy i czy naprawdę mamy na to jakikolwiek wpływ? Czy mamy prawo osądzać czy, ktoś zna się na rzeczy czy też nie? Warto przed jakąkolwiek oceną czasami się nad tym zastanowić?

Niepodważalny jest fakt, że większość czytanych relacji jest zwyczajowo o sukcesach ale czy ktoś piszę o porażkach? Mało, kto a to one właśnie najwięcej uczą. Uczą przede wszystkim pokory, do otaczającego nas wodnego świata, pokory do innych wędkarzy oraz uczą wyciągać konkretne wnioski. Wnioski, które prędzej czy później przyniosą zamierzony skutek w postaci pięknych karpi, chyba oto nam wszystkim w tym chodzi.

Woda którą staram się opisać to jezioro Krążno. No właśnie jezioro czy łowisko? Dobre pytanie. Zdecydowanie uważam, że jezioro. Nie jest to tzw wanna z rybami a zbiornik trudny, dość głęboki z urozmaiconym dnem, z roślinnością, która na niektórych stanowiskach daje w kość ale na większości stanowiskach, kompletnie nie przeszkadza. Na pewno nie jest to łatwa woda!

Na zasiadce czerwcowej udało mi się złowić 5 ryb. Pierwsze branie miałem po 3 dobach. Na sierpniowej złowiłem 4 karpie i też się naczekałem ale sumując na obydwa wyjazdy nie narzekam. Cieszyłem się, że będąc na tak trudnej ale jakże ciekawej wodzie udało mi się złowić kilka ładnych ryb. Zbiornik otoczony jest lasem, kiedy przyjdzie sezon na grzyby, 10 minut i obiadek gotowy. Coś miłego dla podniebienia w tym wczesno jesiennym okresie roku. Palce lizać.

Woda trudna ale przepiękna. Na pewno na stałe wpiszę się w mój kalendarz. Kto szuka wyzwań już wie gdzie jechać.

Rafał Nowak