W dniach 16-19 maja na Poznańskiej Dębinie odbyły się zawody karpiowe o Puchar sklepu leszcz.
Była to pierwsza edycja i jak można było zauważyć po frekwencji pewnie nie ostatnia. Duże zainteresowanie chociażby z rozmiaru nagród, które ufundował jedyny sponsor imprezy, czyli wspomniany już sklep wędkarski leszcz, znajdujący się w Poznaniu na ul. Ślężańskiej, szybko zapełniły listę startową. Dopisała pogoda oraz co najważniejsze dopisały ryby, startowało 14 dwu osobowych drużyn, które złowiły 58 karpi powyżej 3kg o łącznej wadze 463,9kg.
Do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto zwycięży, 3 zespoły walczyły o ten tytuł do ostatniej minuty zawodów. Przez ostatnią dobę wyniki były bardzo zbliżone, różnice kilku kilogramowe nie zapewniały nikomu sukcesu, jeszcze godzinę przed końcem zawodów wygrywała drużyna z Team Wolf, ale finisz należał do braci „Nowak”, którzy pół godziny przed zakończeniem wyciągnęli najpierw karpia o wadze 8,8kg a następnie 7,2kg, dawno nie pamiętam tak emocjonującej końcówki zawodów, życie nie raz już udowodniło, że walczyć należy zawsze do samego końca.
Cypriniada wiosenna o Puchar sklepu Carpshop 9-12.05.13 Dębina
To, że ryby biorą wiedzieli wszyscy ale to, że biorą tak dobrze chyba nie spodziewał się nikt, przez 3 doby, 10 dwuosobowych ekip złowiło 66 karpi o łącznej wadze 507,2kg jak na Dębinę to wynik jest rewelacyjny.
Chyba większość z nas karpiarzy nie mogło doczekać się tej chwili, kiedy w końcu pokrywa lodowa odpuści i zniknie na dobre w końcu kiedyś musiało to nastąpić! Łowiska specjalnie nie wybierałem, czekałem, kiedy odpuści pierwsze, fakt ten dokonał się najszybciej na starym stawie koło Środy Wlk, a więc telefon do brata, następnie na łowisko i jedziemy. Niestety plany pokrzyżowała mi praca, więc wyjazd zostałem zmuszony przełożyć na dzień później no cóż są sprawy ważne i ważniejsze, brat nie odpuścił i postanowił rozpocząć sam, „usiadł” w czwartek rano, mały rekonesans łowiska i wybór pada na stanowisko nr. 4, wąskie długie, zresztą jak połowa stanowisk na tym łowisku. Głębokość wahała się od 1 do 4 metrów, dołki, górki, praktycznie przez całą długość na przeciwległy brzeg. Są dwa ciekawe miejsca, jedno na przeciwległym brzegu, cypel wychodzący w głąb zbiornika, dno jest tam piaszczyste schodzące w miarę łagodnie z 1 metra przy trzcinach do 3m mniej więcej jakieś 8-10m od brzegu, drugie myślę, że jeszcze lepsze to stanowisko przy kołkach, jest ono z prawej strony patrząc na cypel. Wbite jest tam kilka kołków, przy których od strony brzegu leży kilka grubych gałęzi, dodatkowo leży tam potężny duży kamień, naprawdę spory głaz! Odległość na drugi brzeg jest około 120m, czyli spokojnie w zasięgu łódeczki zdalnie sterowanej. Na jednym stanowisku spokojnie mieści się dwóch wędkarzy łowiących na dwa „patyki”. Woda ma bardzo ciekawą barwę, jest czysta, dno jasne z lekkim namułkiem i tylko w tych głębszych częściach, na płytszej wodzie w słońcu widać łachy piasku, miejscami występują rośliny.
Po zakończeniu zasiadki tydzień wcześniej, postanowiliśmy na razie sobie odpuścić ryby, trzeba pomieszkać trochę w domu. Więc dzień później ułaskawiając złego wilka w domu termin zasiadki był znany 23-26.08.2012. Wybraliśmy Stawy Dębina a konkretnie staw Dębowy mniejszy i trudniejszy (z każdej strony można łowić więc mieliśmy sporo sąsiadów czyli tłok – presja wędkarska większa). Ekipa naszej wyprawy liczyła aż 5 osób. To już prawie gromada 😉 . A więc czwartek godzina 6.00 meldujemy się z Piotrem nad wodą.
Sobota dzień wcześniej. Z przyjacielem ku…m Piotrem! 😉 Testując jego powstającą łódkę w piwnice mojej firmy postanowiliśmy przeżyć coś, co raczej nie jest zbyt normalne. Zasiadkę karpiową po pas w śniegu.
Jest wieczór pierwszego dnia tygodnia. Dostaje telefon od Mateusza z zapytaniem – Jak tam rybki na Dębinie? Odpowiadam – Oczywiście świetnie, a Ciebie tam nie ma? Rozmowa jak to bywa na tematy wędkarskie trwała nie krótko. Zadecydowaliśmy, że jedziemy w piątek na „rybki” ;- ). Ustaliliśmy termin 17-19.08.2012. Jest piątek po pracy spakowany samochód i jadę. Jestem pierwszy nad wodą. Po krótkiej obserwacji wytypowałem stanowisko zauważając pływające ryby przy powierzchni.
14 września po raz pierwszy w historii Naszego koła zostały rozegrane Karpiowe Mistrzostwa Naszego Koła. Zawody, które trwały łącznie do 16 września zostały przeprowadzone na zbiorniku Dębina. Łowisko Dębina to 4 stawy Grundela, Słoneczny, Dębowy (z rowem) i Borusa. Nasze zawody odbyły się na stawie Borusa oraz na stawie Dębowym. Stawy połączone są małym kanałem, który to ryby często odwiedzają, dlatego też jest to jedno z najlepszych stanowisk.
Na starcie stanęło 21 zawodników, którzy rywalizowali między sobą o zaszczytny tytuł Karpiowego Mistrza Koła, o największą rybę zawodów oraz o najlepszy Team.
Jest środa popołudniu, wrzesień 2012, przyjeżdżamy na łowisko Nekielka, gdzie następnego dnia startujemy w ogólnopolskich zawodach z cyklu CARP SHOW i CARPSHOP CUP organizowanych przez Dawida Patlewicza. Nad wodą rozpoczął się pokaz sprzętu, namioty, łóżka, wędki, przynęty, nowości i nie tylko jest, na co popatrzeć, praktycznie wszystko, czego dusza zapragnie. Mija kilka godzin i przychodzi czas na losowanie stanowisk, rozpoczęło się, numerek po numerku wywoływane są teamy, a my stoimy i czekamy, losują następni a nas jak nie czytają tak nie czytają, losowanie powoli dobiega końca, widzę, że zostały 3 numerki i nadal cisza, zaczynam się niepokoić, co jest grane, tak nigdy jeszcze nie miałem, no i tak nam przyszło czekać do samego końca. Z wrażenia nawet nie pamiętam, kto gdzie, co polosował i co zostało. Jako że został ostatni numer nie losujemy tylko zapoznajemy się numerkiem, który pozostał, jest nim stanowisko nr.7. Patrzę na kompana, kompan na mnie, chyba jest dobrze, myślę sobie zobaczymy w niedzielę?