Ochotka – to co ryby lubią najbardziej
Tatar – tak nazywa się w środowisku wędkarskim jokersa.
Smakołyk, ten ryby uwielbiają i w dodatku jest ich to naturalny pokarm! Czego mogą chcieć więcej?
Jest to najlepszy dodatek do dobrej zanęty, ale musi zostać spełniony podstawowy warunek, a mianowicie musi być żywy i świeży.
Śmierdzący przynosi skutek odwrotny, ryby od niego wręcz uciekają, bo przecież, kto chciałby zajadać się starym śmierdzącym robaczkiem.
Ochotka na naszym rynku pochodzi z dwóch źródeł z Rosji i z Polski, najczęściej z Górnego Śląska. Żyje prawie we wszystkich wodach, nawet w górskich potokach, ale nie wszędzie opłaca się ją wydobywać. Trzeba przyznać, że jest to bardzo czasochłonne zadanie.
Jokers z Rosji zwany potocznie „ruskiem” jest mocniejszy, silniejszy natomiast jest lekko słonawy, Polski jest z wód słodkowodnych, więc smakiem na pewno się różnią. Nasz rodzimy jest bardziej wybarwiony w moim przekonaniu jest dużo lepszy od ruska, ale też dużo bardziej delikatniejszy, więcej trzeba wokół niego się nabiegać, również zdecydowanie trudniej utrzymać go w dobrej kondycji.
Szkół przechowywania jokersa jest wiele, możemy go przechowywać przez kilka dni w wilgotnym mchu, torfie lub między dwiema warstwami zwilżonych wodą gazet, ja zawsze przechowuje go w lodówce w gazecie i to w suchej w temperaturze około 1 stopnia. Jeżeli jokers wkładany do lodówki jest dobrze przygotowany do przetrzymywania to do niedzieli wytrzyma bez problemu, natomiast, jeżeli nie przygotujemy go odpowiednio to możemy kupić najlepszy a w niedziele będzie śmierdział. Każdy jokers po zakupię powinniśmy „wyprać”, czyli dobrze wypłukać, pozbywając się tym samym obumarłych resztek, cząstek roślin, itp. Joka płuczemy w worku, z materiału takiego jak robi się flagi. Worek bez problemu można zrobić sobie samemu, próbowałem z początku w pończosze, ale worek z materiału okazał się duży lepszy. Jest większy i wygodniejszy niż wąska cienka pończocha.
Podczas płukania porcja jokersa znacznie się zmniejsza, czasami nawet, do 50% ale proszę mi wierzyć, lepiej podać mniej lepszego pachnącego, niż więcej a śmierdzącego, efekt w takim przypadku może być zupełnie odwrotny. Jokers po kilku krotnym przepłukaniu wykładamy na gazetę, koniecznie szarą, nigdy nie na kolorową, 5-6 warstw powinno starczyć. Larwy z początku oddadzą sporo wilgoci a więc trzeba będzie je przewinąć czasami nawet kilkukrotnie, ale za to w niedzielę rano larwy będą żywe i „pachnące”.
Nad wodę robaczki przewozimy w gazecie, latem koniecznie w lodówce, inaczej nasza praca może pójść na marne. Jokersa po wyjęciu z gazety należy zasypać delikatnie glinką, ja używam od lat glinki Gut-mixa, ale większość jest produkowana na podobnej bazie,
Zasypując możemy delikatnie mieszać, ale naprawdę delikatnie, chodzi oto, aby larwy się rozdzieliły. Ten etap mamy już za sobą możemy joka wymieszać z nośnikiem, najczęściej używam ziemi czarnej bełchatowskiej.
Używam, jej od lat i zawsze byłem z niej zadowolony. Bardzo dobrze nadaje się na płytkie akweny z twardym dnem.
Ziemię używam w jeziorach jak mam pewność, że woda stoi, że nie ma żadnych wodnych prądów, to jest bardzo ważne, inaczej nośnikiem jest glinka, która zdecydowanie bezpieczniej wyląduje na dnie.
Nie dopuszczalne jest to, że przy nawet delikatnym uciągu kula rozwali się w połowie wody. W takich przypadkach larwy odpłyną nam na kilka metrów w bok a za nimi oczywiście odpłyną ryby! Innym sposobem jest dodawanie jokersa bezpośrednio do zanęty, możemy tak robić, dlaczego nie, ale musimy pamiętać o jednym, joka dodajemy stopniowo do każdej rzucanej kuli i dodajemy go na chwilę przed jej ulepieniem. Gdybyście dodali go do zanęty wcześniej, jokers szybko by „padł”. W zanęcie po pierwsze występuje sól, która mu szkodzi a po drugie zanęta wchłania wilgoć, i z larwy zrobiłby się szybko flaczek. Taką zanętą ryb nie utrzymamy dłużej w łowisku a przecież oto głównie nam chodzi. Mimo, że jokers nie jest tani, naprawdę go polecam, spróbujcie a zobaczycie różnicę.
Rafał Nowak