Rok na Zajarkach

Początek kwietnia to długo oczekiwany termin wyjazdu do Chorwacji. Woda na zbiorniku jeszcze stosunkowo wysoka, ale nie sposób dłużej odkładać zasiadki. Miejscówki w dużej mierze pozajmowane, ale udaje się usiąść na północnym brzegu niedaleko wyspy. Tego samego dnia poznaję chłopaków z CT Przeworsk Damiana i Piotra i przez kolejne dni łapią obok mnie piękne ryby, a u mnie nie doczekałem się jednego pika.

Jak się póżniej okazało ryby ewidentnie krążyły wokół kilku stanowisk i po prostu nie wychodziły na otwartą wodę. Przesiedziałem te dni na wspólnej integracji i wymianie doświadczeń. Towarzystwo nad wodą to również ważny temat. Poznaję również Ronnyego z Niemiec, który poświęca tej wiosny wodzie aż trzy tygodnie!

W między czasie dociera w nasze bezpośrednie sąsiedztwo jeden z czołowych karpiarzy niemieckich z teamu anaconda, Frank Schmid z synem Nico.

Chłopacy zjeżdżają do domu i zajmuje ich miejsce ratując honor sześcioma braniami. Wiosną zbiornik rozdaje karty po swojemu i chociaż dwoisz się i troisz to bardzo trudno sprowadzić rybę w swoje obrane pole nęcenia. Sezon rozpoczęty i chociaż nie do końca jestem usatysfakcjonowany wyjazdem to każda ryba 20+ ucieszyła by każdego.

Po zjeżdzie Frank z synem siadają na moje miejsce i po info telefonicznym dowiaduję się,że również wchodzą im karpie, bardzo sympatyczni i jak na swoją pozycję w tym środowisku normalni ludzie. Potwierdziło się,że dopóki woda nie ogrzeje się a przede wszystkim nie opadnie z tytułu spływu wody z okolicznej rzeki trudno o regularne brania na całej wodzie.

LATO

Druga połowa lipca to totalny nieplanowany spontaniczny wypad na Zajarki, telefon od Przema Konewy i chociaż zupełnie nieprzygotowany w dwa dni ogarniamy temat i lecimy nad wodę. Latem znalezienie wolnego miejsca to naprawdę graniczy z cudem. Nad wodą poznajemy Kamila Grzesia i Irka z Wiednia, niesamowite chłopaki, każdemu życzyłbym nad wodą takich kompanów, bezinteresowne koleżeństwo to ich wspólna cecha. Dzięki chłopaki, naprawdę chylę czoła. Zar się z nieba leje, ale bierzemy się z Przemem do roboty. Zajarki latem to nie żarty, spomb jeden za drugim i naprawdę większość dnia to praca, praca i jeszcze raz praca nad łowiskiem. Pierwsze ryby pojawiły się o północy i trzeba przyznać,że całkiem regularnie pojawiały się na zestawach. Grzesia GLM sprawowały się w pierwszej kolejności. Przez kolejne dni ryby intensywnie żerowały, ale u mnie głównie w ciągu dnia, sporo brań ale mniejsze ryby. Przemo wręcz odwrotnie, sporo brań również w nocy i zdecydowanie większe sztuki. Siedem dni pracy nad łowiskiem i pomimo kilku spinek i tak dwie ryby 20+ stają przed obiektywem.6 i 7.

Kompan dostaje swoje nowe PB, pięknego konia 29.4kg i amura z górnej półki.

Łącznie mamy około pół tony.

Karpie karpiami, ale atmosfera gorącej Chorwacji i finał mistrzostw świata w piłce nożnej towarzyszyła nam każdego dnia. Chorwaci to naprawdę przyjaźni ludzie. Jeżdżę po całej Europie od dwudziestu kilku lat i nie spotkałem tak przyjaznych i serdecznych ludzi jak właśnie Oni. Pomimo przegranej z Francją, feta, muzyka,śpiewy trwały bez końca. Kończy się nasza letnia przygoda z Zajarkami, piękne karpie, wspaniała atmosfera i pogoda z górnej półki wynagradzają nam tą ciężką prace nad wodą.

JESIEŃ

Październikowy wypad na karpie zaczynam od mojej ulubionej czeskiej wody, jak co roku ląduję u Romka na wodzie. Tym razem sam, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Zestawy rozstawione i chłonę piękną jesień dookoła. Pierwsze branie w nocy, potężny jesiotr. Ten kto miał kiedykolwiek tą prehistoryczną rybę na kiju to wie co ona potrafi. Długi nocny hol i piękna.

W miarę upływu dni ryby się rozkręcały, tydzień w super scenerii przynosi 40 brań, kapry w przedziale 11-22kg i jesiotr 28.6kg. Bardzo intensywny tydzień.

Przed końcem tygodnia pakuję się i lecę na Chorwację. Po dotarciu objeżdzam całą wodę i rozczarowania nie ma końca, wszystkie miejscówki zajęte!!!Czemu ja się dziwię, przecież to Zajarki!Norma!Rano po krótkiej drzemce spacerując rozpoznaję Damira, chorwata poznanego ostatniej jesieni. Wdaję się z nim w rozmowę i przez przypadek przed południem udaję mi się wkręcić w sąsiednią miejscówkę zwalniana przez jego chorwackich kolegów. Dosłownie cud,5 min po mnie kolejni sympatycy naszej pasji próbują bukować miejsce. Nie byłem zadowolony z tego miejsca ale po prostu nie miałem wyboru. Miejsce nie specjalnie interesujące, stosunkowo proste dno do 5 m głębokości. Zasięgam języka i chociaż wiedziałem co nieco o tym miejscu to zazwyczaj łapane są tu małe karpie, no cóż trzeba próbować. Pierwsza noc nad ranem przynosi mi rozlużnienie napięcia, pojawia się piękna ryba 25+,Taki golec z pewnością sprowadziłby uśmiech na twarzy.

Nawet jeżeli nic się więcej nie wydarzy to i tak wyjazd zaliczę do udanych. Generalnie ryby na wodzie średnio współpracowały, spadające ciśnienie nie wróżyło nic dobrego. Temperatura w drugiej połowie pażdziernika oscylowała w granicach 20 stopni, masakra!W nocy bywało nawet 12!Ewidentnie kłóciło się to z pażdziernikowymi „koniami”, ale byli i tacy jak Krzysiek na Plato który zna tą wodę bardzo dobrze i łapał kapry w przedziale 20-27kg. Tylko pozazdrościć myslę sobie. Kolejne dni pomimo ostrego nęcenia nie przynoszą brania, trzy doby spędzam na obserwacji wody i rozmowach z sąsiadami. Damir vel Truli, to niedościgniona skarbnica wiedzy o tym zbiorniku, mieszka praktycznie nad woda i zna tą wodę od wielu wielu lat. Przy tym wszystkim mega normalny człowiek.

Czwarta noc przynosi kolejną rybę 25+, mimo wszystko z tego stanowiska nie spodziewałem się tak dużych ryb, myślę sobie warto było systematycznie nęcić i chociaż miałem co do ilości wrzuconego towaru sporo wątpliwości i sprzeczności to kolejna ryba 25+utwierdziła mnie w przekonaniu,że na takiej wodzie jak Zajarki nie straszne jest nawet 150kg towaru!

Zawsze byłem zwolennikiem nęcenia dobrym wartościowym towarem, ale tym razem zrobiłem zupełnie odwrotnie, postawiłem bardziej na intensywność zapachu i nie zawiodłem się. W kolejnych dobach dołowiłem dwie mniejsze ryby z zupełnie innego miejsca i zaliczyłem dwa brania nie do zatrzymania. Ryby doskonale znają swoje środowisko i parkują w drzewie na dnie zbiornika. Nie wszystko musi się przecież udać, ale trzy ryby 25+w zupełności satysfakcjonują mnie u schyłku sezonu. Kończę chorwacką przygodę pięknymi karpiami. Poznałem w tym roku mnóstwo wspaniałych ludzi związanych z naszą pasją i dziękuję im za nieocenione rady i wskazówki jak i długie wieczorne karpiowe rozmowy.

Pozdrawiam Przemek Nowak.